|
|||||
ks. Marek Dziewiecki |
|
|
|
|
|
Ponowoczesność, media i ewangelizacja Wstęp Podstawową misją Kościoła jest głoszenie Dobrej Nowiny aż po krańce ziemi. Ewangelia nie jest jednak przekazywana jakiemuś abstrakcyjnemu człowiekowi, ale konkretnym ludziom, żyjącym w określonym kontekście historycznym, geograficznym, cywilizacyjnym, ekonomicznym i obyczajowym. Z tego względu głoszenie Ewangelii wymaga od Kościoła posługiwania się takim językiem i argumentami oraz takimi formami przekazu, które uwzględniającą sytuację oraz możliwości percepcyjne słuchacza żyjącego w danym miejscu i czasie. W przeciwnym przypadku Ewangelia może być odrzucona nie ze względu na nią samą, ale ze względu na błędną czy niezrozumiałą dla słuchacza formę komunikacji, którą posługuje się głosiciel słowa Bożego. 1. Ewangelia: Dobra Nowina czy zbędny ciężar? Kilka miesięcy temu uczestniczyłem w audycji radiowej
na temat postaw religijnych ludzi młodych w naszym kraju. Prowadzący
audycję dziennikarz powiedział w którymś momencie, iż jego zdaniem część
młodzieży oddala się obecnie od Kościoła głównie dlatego, że młodzi ludzie nie
chcą dźwigać ciężarów, jakie nakłada na nich Kościół w postaci Bożych przykazań
czy innych norm moralnych. Wyjaśniłem wtedy, że tego typu rozumowanie jest mi
całkowicie obce, gdyż wynika ono z zupełnie mylnego rozumienia Ewangelii
i Dekalogu. Otóż Boże przykazania, które przypomina Kościół
z polecenia Chrystusa, nie są dla mnie żadnym ciężarem, lecz przeciwnie –
są zaszczytem i wyróżnieniem. To przecież wielki zaszczyt
i wyróżnienie żyć w taki sposób, by nie stawiać w miejsce Boga
żadnych ludzi czy rzeczy, by szanować rodziców, by nie zabijać ani nie szkodzić
na zdrowiu sobie i innym ludziom, by nie cudzołożyć, by nie kraść
i nie kłamać. Dramatem i wielkim ciężarem staje się natomiast
sytuacja odwrotna, gdy ktoś nie respektuje Dekalogu, gdy krzywdzi siebie
i innych, gdy popada w grzechy, uzależnienia i rozpacz, gdy
traci radość życia i nadzieję na lepszą przyszłość. Dziennikarz słuchał z wyraźnym zdumieniem tego
oczywistego dla mnie wyjaśnienia. A w mojej świadomości pojawiła się
bolesna myśl, że to my – uczniowie Chrystusa (rodzice, księża, katecheci,
nauczyciele) – przedstawiamy nierzadko Ewangelię w tak dziwny czy
nieudolny sposób, iż w odbiorze słuchacza Dobra Nowina o zbawczej
miłości Boga do człowieka przeradza się w złą nowinę o niemodnych
i bezsensownych zakazach czy nakazach, które Kościół próbuje „narzucić”
współczesnemu człowiekowi. Przytoczony powyżej epizod stanowi potwierdzenie faktu, iż Kościół XXI wieku stoi w obliczu podwójnego zadania. Po pierwsze, ma on rozeznać rzeczywistość, w której żyje współczesny słuchacz słowa Bożego. Po drugie – powinien coraz lepiej rozumieć strategie i skutki oddziaływania środków komunikacji używanych w cywilizacji, w której żyje potencjalny odbiorca nauki Chrystusa. Stawką jest tu zarówno kształtowanie oblicza tej ziemi, jak i życie wieczne. Wiara nie jest możliwa bez Bożej łaski, ale rodzi się ona przecież ze słuchania! Objawienie Boże nie dokonuje się nigdy w sposób magiczny czy automatyczny. W każdych czasach wymaga ono mediacji ludzkiej, która uwzględnia konkretne uwarunkowania społeczne i kulturowe. Sam Bóg zdecydował, że będzie potrzebował ludzkich pośredników, aby zrealizować swój plan zbawienia. Wspiera On swoją łaską wszystkich ewangelizatorów, ale też zostawia im wolność w ramach ich osobistych możliwości oraz ich specyficznego stopnia odpowiedzialności za głoszenie Ewangelii. Naszym zadaniem jest stawanie się optymalnym kanałem przekazu wiary. Włączenie się w dzieło ewangelizacji wymaga zatem pogłębionej wiedzy na temat sytuacji współczesnego człowieka oraz zdobycia odpowiednich kompetencji z zakresu różnych dziedzin wiedzy, które zajmują się komunikacją międzyludzką i które pomagają nam głosić słowo Boże w sposób zrozumiały dla ludzi naszych czasów. 2. Adresat słowa Bożego w kulturze ponowoczesności Sytuacja współczesnego adresata słowa Bożego
w znacznym stopniu wynika z faktu, że żyje on w społeczeństwie
zdominowanym kulturą ponowoczesności, zwaną też kulturą postmodernizmu.
Popatrzmy na typowe cechy tej kultury oraz na jej wpływ na współczesnego
człowieka, a zwłaszcza na jego sposób rozumienia oraz przeżywania siebie
i świata. Pierwszą z cech społeczeństwa ponowoczesnego są
błyskawiczne przemiany w podstawowych sferach ludzkiego życia. To, co
jeszcze wczoraj wydawało się dopiero nowe i zaskakujące, dzisiaj staje się
już przebrzmiałe i zostaje zastąpione przez coś nowego. Odnosi się to
zwłaszcza do zmian obyczajowych, społecznych i politycznych. Cecha druga ponowoczesności to skrajny relatywizm. Modne
jest obecnie relatywizowanie dosłownie wszystkiego: kryteriów zdrowia
fizycznego (np. traktowanie bezpłodności jako przejawu „zdrowia
reprodukcyjnego” i antykoncepcji jako „leku”!), zdrowia psychicznego,
wartości i norm moralnych, a nawet statusu i godności osoby
ludzkiej. Z jednej strony ponowoczesność głosi, że człowiek to ktoś wolny
oraz świadomy swych praw protagonista przemian. Z drugiej strony
ponowoczesność nie przyznaje mu nawet tego najbardziej podstawowego prawa,
jakim jest prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Skrajny relatywizm
prowadzi do sytuacji, w której człowiek nie panuje ani nad samym sobą, ani
nad dziełem własnych rąk. Jednocześnie relatywizm prowadzi do zawężonej
i naiwnej antropologii, która ze względów ideologicznych przecenia
możliwości człowieka, natomiast pomija milczeniem zagrożenia
i ograniczenia, którym on podlega. Kolejna cecha ponowoczesności to zmiany sposobu
funkcjonowania struktur społecznych. Zmiany te dotyczą rozumienia
i funkcjonowania rodziny, szkoły, zakładu pracy, instytucji społecznych,
kulturowych i politycznych. Związane są one z rosnącą
industrializacją, urbanizacją, migracją, a także z błyskawicznym
rozwojem komunikacji masowej oraz szerokim dostępem do informacji. Skutkiem
tego typu procesów jest radykalna zmiana w sposobie życia poszczególnych
ludzi oraz w sposobie budowania więzi międzyludzkich. To z kolei
prowadzi do radykalnych przemian w strukturze potrzeb materialnych
i psychospołecznych, a także w hierarchii wartości. Zauważa się
wyraźną przewagę socjalizacji, czyli procesu integracji społecznej, nad
personalizacją, która polega na odkryciu i zrealizowaniu przez daną osobę
swego niepowtarzalnego powołania. Symptomatyczną cechą społeczeństwa ponowoczesnego jest
ambiwalentna postawa wobec rozumu i myślenia. Z jednej strony
odnotowujemy szybki rozwój nauki i techniki, a z drugiej –
widzimy, że coraz więcej ludzi zupełnie rezygnuje ze zdolności racjonalnego
myślenia w odniesieniu do własnego życia i postępowania. Oficjalnie
proklamowany jest niemal kult ludzkiego rozumu i nadzieja, że dzięki
naszemu geniuszowi stanie się możliwe modyfikowanie ludzkiej natury oraz
wyeliminowanie biedy, chorób czy dyskryminacji. Faktycznie natomiast promowany
jest rodzaj „schizofrenii” intelektualnej. „Poprawność” polityczna wymaga
bowiem, by współczesny człowiek posługiwał się myśleniem naukowym
i logicznym tylko (!) w odniesieniu do świata rzeczy. Natomiast
w odniesieniu do człowieka powinien kierować się myśleniem magicznym,
życzeniowym czy „pozytywnym”, zamiast myśleniem realistycznym i logicznym.
Mentalność ponowoczesności stawia subiektywne przekonania danego człowieka
(nawet tego, kto jest ewidentnie niedojrzały czy zaburzony) wyżej niż
obiektywne fakty. Tego typu zdumiewająca i groźna „schizofrenia”
w odniesieniu do ludzkiego rozumu nie jest oczywiście sprawą przypadku.
Można wskazać dwa podstawowe powody takiej niekonsekwencji. Powód pierwszy to
fakt, że kultura ponowoczesności związana jest z wieloma absurdalnymi
ideologiami i mitami, które nie wytrzymałyby konfrontacji
z racjonalnym myśleniem (np. przekonanie o istnieniu łatwego
szczęścia, stawianie demokracji ponad prawdą, a tolerancji ponad miłością
i odpowiedzialnością, traktowanie jako równoważnych różnych systemów
religijnych, moralnych czy filozoficznych). Powód drugi to fakt, że jakość
myślenia na temat samego siebie zależy bardziej od jakości życia
i postępowania niż od ilorazu inteligencji. Ponowoczesność prowadzi do
kryzysu człowieka i promuje zachowania zaburzone. W konsekwencji
typowy przedstawiciel ponowoczesności to ktoś, kto myśli według swojego
postępowania i kto potrafi nałogowo oszukiwać samego siebie nawet wtedy,
gdy z tego powodu umiera (np. alkoholizm, narkomania, AIDS). Kolejną cechą ponowoczesności jest tendencja do skrajnego
indywidualizmu. Indywidualizm oznacza przyznawanie jednostce absolutnej
wartości i postawienie jej w centrum rzeczywistości jako jedyne
kryterium odniesienia i oceny. Celem człowieka w tej perspektywie
jest zgromadzenie jak największej ilości dóbr materialnych wszelkimi możliwymi
metodami. W konsekwencji taki człowiek kręci się wokół samego siebie. Jest
niezdolny do solidarności społecznej, do życia we wspólnocie ani do kontaktu
z Bogiem. Popada w materializm i staje się ofiarą sztucznych
potrzeb. Nie ma już innej perspektywy niż własne „ja” i własne doraźne
interesy. Indywidualizm wyklucza nie tylko troskę o dobro wspólne,
solidarność, sprawiedliwość społeczną, współodpowiedzialność czy wierność.
Wyklucza też podstawowe wartości jednostki, takie jak prawo do narodzenia
i życia (bo ktoś silniejszy usiłuje żyć kosztem kogoś słabszego), do
wolności (bo wolny jest rynek, ale nie człowiek), do wrażliwości moralnej
i religijnej, bo to wszystko sprzeciwia się logice indywidualizmu. Indywidualizm pojawił się najpierw na polu ekonomicznym
i oznaczał dążenie do nieskrępowanej działalności poszczególnych ludzi
w sferze produkcji. Później mentalność wolnego rynku i wolnej
konkurencji została przeniesiona również na płaszczyznę społeczną, polityczną,
obyczajową, moralną, religijną, a także na kulturę, sztukę i muzykę.
Indywidualizm to odwrotność kolektywizmu, który jest typowy dla komunizmu i w
którym liczy się wyłącznie dobro określonej grupy czy klasy społecznej.
Indywidualizm oznacza popadnięcie w drugą skrajność. Jedną
z konsekwencji indywidualizmu jest absolutyzacja subiektywizmu, gdyż
w tej perspektywie „prawdziwe” jest to, co dana jednostka sądzi czy chce,
by było prawdziwe. W ten sposób człowiek tworzy świat, w którym
wszystko jest prywatne, oparte jedynie na odczuciach, na egoistycznym szukaniu
osobistej wygodny i doraźnej przyjemności. Inną istotną cechą postmodernizmu jest hedonizm. Termin
ten oznacza postawę życiową, która polega na traktowaniu przyjemności jako
jedynego kryterium postępowania. Hedonista myli przyjemność ze szczęściem.
W konsekwencji szuka przyjemności osiągniętej łatwo, bez wysiłku, bez
zobowiązań, bez oceny moralnej. W tej perspektywie nie ma miejsca na
cnotę. Uleganie hedonizmowi prowadzi do sytuacji, w której człowiek staje
się niewolnikiem doraźnej przyjemności i traci zdolność myślenia
o konsekwencjach swego postępowania dla samego siebie oraz dla innych
ludzi. Hedonista nie chce pracować, ale chce korzystać z pracy innych.
Szuka rozrywki dosłownie za każdą cenę. Także za cenę sumienia, moralności,
wierności, rodziny, a nawet za cenę zdrowia i życia. Coraz częściej
współczesny hedonista nie szuka już nawet przyjemności, ale zadawala się iluzją
miłych doznań, np. sięgając po narkotyk, decydując się na patologiczny seks czy
odgrywając rolę kogoś szczęśliwego nawet kilka minut przed popełnieniem
samobójstwa. Hedonista poddaje się mentalności supermarketu. Przechodzi koło
własnego życia jak koło sklepowych półek z towarami i wyciąga rękę po
wszystko, co przyciąga jego uwagę. Nie zdaje sobie sprawy z tego, iż
stając się niewolnikiem doraźnej przyjemności, czyni to, co
w rzeczywistości oddala go od trwałego szczęścia. Następną cechą mentalności ponowoczesnej jest skrajny
liberalizm. Chodzi tu o postawę, która polega na kierowaniu się wolnością
rozumianą negatywnie, czyli jako wolność od wszelkich norm, zasad czy
zobowiązań. W XIX i XX wieku modne stały się systemy społeczne i filozoficzne
zbudowane na założeniu, że człowiek jest wyalienowany, a nawet wręcz
ograbiony ze swej wolności. Systemy te postulowały, iż podstawowym sposobem
odzyskania i wyrażania wolności powinien być bunt, „uwalnianie się” od
norm moralnych i religijnych, od wszelkich tradycji, a także od wszelkich
ról czy zobowiązań społecznych. Człowiek kierujący się mentalnością
ponowoczesności dąży do absolutnej i jednocześnie łatwej wolności,
w której wyłącznie on sam jest kryterium własnego działania. Taki człowiek
ucieka od oczywistego faktu, że prawdziwa wolność nie jest owocem buntu wobec
rzeczywistości czy negacji ograniczeń płynących z rzeczywistości, ale
owocem wysiłku, pracy nad sobą, dyscypliny, wytrwałości, zdolności do
realistycznego myślenia, do współpracy i do wierności wobec podjętych
zobowiązań. W konsekwencji ponowoczesność promuje „wolność”
anarchiczną, bezmyślną, destrukcyjną. „Wolność”, która prowadzi do krzywd
i konfliktów w życiu osobistym oraz do chaosu i dezorganizacji
w życiu społecznym. Jest to głównie „wolność”, która polega na uleganiu
popędom i instynktom, na czynieniu tego, co łatwiejsze, a nie tego,
co wartościowsze. Jednocześnie jest to „wolność” od logicznego myślenia, od
odpowiedzialności i zdrowego rozsądku, od autorytetów i instytucji,
od miłości i prawdy. Ostatecznie jest to „wolność”, która polega na
iluzji, że można stworzyć społeczeństwo, w którym wszyscy mają prawa,
a nikt nie ma obowiązków. W tej perspektywie chrześcijaństwo wydaje
się religią zbędnych nakazów i zakazów, nie zaś źródłem cennych drogowskazów.
Wydaje się bardziej spisem abstrakcyjnych zasad niż receptą na radosne życie,
bardziej tresurą niż wychowaniem. Z kolei łaska Boża wydaje się bardziej
zagrożeniem dla autonomii człowieka niż pomocą w dorastaniu do wewnętrznej
wolności. Kolejną istotną cechą społeczeństwa ponowoczesnego jest
sekularyzacja. Termin ten oznacza, że rzeczywistości, które składają się na
życie ludzkie (rodzina, szkoła, praca, ekonomia, polityka, kultura, nauka,
sztuka) są traktowane jako coś zupełnie niezależnego od instytucji i norm
religijnych. Postulowane jest tu zatem całkowite oddzielenie sacrum od
profanum. W tej perspektywie Bóg nie jest już potrzebny, by ratować ludzi
od ignorancji czy poczucia bezradności. Z kolei religijność nie jest
traktowana jako klucz do lektury rzeczywistości. Staje się jedynie jednym
z wielu równoważnych i nie powiązanych ze sobą segmentów życia, który
nie powinien wpływać na inne wymiary ludzkiej egzystencji. Ponowoczesność dąży
do pozbawienia religijności jej podstawowego znaczenia, czyli bycia kluczem do
rozumienia człowieka i świata oraz kryterium ludzkiego działania.
W konsekwencji w społeczeństwie ponowoczesnym obserwujemy silne
tendencje do odrywania religijności od codziennego życia, spadek praktyk
religijnych, lekceważenie tradycyjnych form przeżywania wiary i kultu,
redukcję tradycji religijnych i wypaczenie ich sensu, „prywatyzację” wiary
i przekonań religijnych, marginalizację struktur i instytucji
religijnych. Rezultatem wyżej zasygnalizowanych cech ponowoczesności
jest relatywizm i nihilizm. Relatywizm oznacza, że w społeczeństwie
ponowoczesnym dosłownie wszystko jest względne. Nie ma tu żadnych prawd ani
wartości stałych, uznawanych przez wszystkich. Kryteria dobra i zła,
prawdy i fałszu, zdrowia i choroby, normalności i zaburzeń
zależą wyłącznie od obowiązującej w danym momencie „poprawności”
politycznej, od „sytuacji” czy od subiektywnych przekonań danej osoby.
Z kolei nihilizm oznacza utratę sensu życia, a w konsekwencji
utratę kontaktu z Bogiem. Prowadzi to do rosnącej obojętności człowieka we
wszystkich aspektach jego życia. Z tego właśnie powodu
w społeczeństwie ponowoczesnym promowany jest buddyzmu. Jest to bowiem
system, w którym drogą do „oświecenia” i „zbawienia” jest stopniowe
wycofywanie się z życia i obojętność na wszystko. Nihilizm oznacza,
że nic nie jest ważne. Każda rzecz czy każdy sposób życia jest jednakowo
sensowny i bezsensowny zarazem. Ma jednakową wartość, a ściślej
mówiąc – nie ma żadnej wartości. Nic w życiu człowieka nie jest interesujące,
godne przeżycia i wysiłku. Dla nihilisty przeszłość to jedynie puste wspomnienie,
a przyszłość jest czymś, co w ogóle nie ma znaczenia. Pozostaje
jedynie teraźniejszość rozumiana jako doraźność, w której dąży się do
chwilowego choćby „sukcesu” za wszelką cenę. Każda porażka przeżywana jest jako
definitywna tragedia, która paraliżuje i prowadzi do jeszcze większej
apatii. Nihilista ucieka od odpowiedzialności i refleksji nad swoim
życiem. Nie ma żadnych barier w bezlitosnym posługiwaniu się ludźmi i rzeczami
dla osiągnięcia własnych celów czy dla zaspokojenia doraźnych dążeń, które
i tak nie mają sensu w dłuższej perspektywie. Teraźniejszość jest
absolutyzowana i przeżywana na zasadzie carpe diem. Wszelkie działanie ma
sens jedynie wtedy, gdy przynosi łatwy zysk i to natychmiast. Nihilista
nie rozumie sensu poszczególnych przeżyć i dążeń. Życie staje się dla
niego przypadkowym zlepkiem wydarzeń, które są jednakowo bezsensowne.
W ten sposób nihilizm rodzi cywilizację nonsensu. Kolejną cechą człowieka ponowoczesnego jest zawężenie
i zniekształcenie pragnień. Pragnienie można zdefiniować jako skupienie
się na jakimś ważnym dążeniu, które uznajemy za cenne i wartościowe.
Ponowoczesność programowo zawęża i zniekształca pragnienia, gdyż zawęża
i zniekształca wizję człowieka oraz horyzonty ludzkiego życia.
Jednocześnie dąży do wytworzenia sztucznych potrzeb, które nie wynikają
z potrzeb człowieka, ale służą interesom gospodarki, mody lub polityki.
Zawężone czy zaburzone pragnienia prowadzą do uzależnień i nałogów, stąd
człowiek ponowoczesny staje się symbolem człowieka zniewolonego
i uzależnionego od alkoholu i narkotyków, od pieniędzy i władzy,
od popędów i emocjonalnych przeżyć, od telewizji i Internetu, od
rzeczy i osób. W konsekwencji człowiek ponowoczesny ma niewielkie
pragnienia i aspiracje. Można wręcz nazwać go człowiekiem bez pragnień
i aspiracji. Albo człowiekiem z pragnieniami i aspiracjami,
które są jedynie fotokopią jego obecnych doznań czy przeżyć. Inną typową cechą ponowoczesności jest indyferentyzm
religijny. Termin ten oznacza obojętność wobec Boga i religii.
Indyferentyzm religijny to przekonanie, że nie ma większej wartości bądź
znaczenia to, czy Bóg istnieje, czy też nie. W konsekwencji dla człowieka
obojętnego religijnie Bóg „umarł” w tym sensie, że przestał być dla niego
podstawową wartością życiową, źródłem prawdy i miłości. Indyferentyzm
religijny jest nie tyle bezpośrednim odrzuceniem Boga, ile raczej konsekwencją
relatywizmu i nihilizmu. Człowiek, dla którego nic nie jest ważne
i który stał się obojętny na wszystko, obojętnieje stopniowo także
w sferze religijnej. Indyferentyzm religijny może przejawiać się
w zupełnej obojętności na przeżycia religijne albo w traktowaniu
religii na zasadzie popytu i podaży w odniesieniu do określonych
usług czy przeżyć. W tej perspektywie każdy może „stworzyć” sobie własną
religię, w dowolny sposób selekcjonując czy łącząc treści
i przekonania zaczerpnięte z różnych systemów. Także wtedy, gdy są
one wewnętrznie sprzeczne. Człowiek ponowoczesny „wyzwolił się” bowiem
z czegoś tak „nienowoczesnego” jak logiczne myślenie. Religia staje się
dla takiego człowieka jeszcze jednym z towarów, po który można sięgnąć,
gdy akurat mamy taką doraźną potrzebę, albo gdy jakieś okoliczności nas do tego
skłaniają. Nawet jednak wtedy brak jest refleksji, rozróżnienia znaczeń
i płaszczyzn, prawdziwej wspólnoty z Bogiem i ludźmi. Skrajna forma indyferentyzmu religijnego polega na
zupełnym ignorowaniu Boga. Jeśli już „pozwala” Mu się istnieć, to
w postaci nieokreślonego Absolutu, energii życiowej, siły wyższej, ducha
nieosobowego, losu czy przeznaczenia. Indyferentyzm religijny nie jest tym
samym, co ateizm i bezpośrednie odrzucenie Boga. To raczej obojętność na
Boga, która wynika ze zobojętnienia na samego siebie i na własny los. Jest
rzeczą logiczną, że Bóg nie interesuje kogoś, dla kogo wszystko jest bez sensu.
Bóg interesuje naprawdę tych, którzy pragną zrozumieć własną tajemnicę oraz
odkryć sens własnego życia. Prezentacja cech i tendencji, którymi charakteryzuje
się ponowoczesność, umożliwia określenie podstawowych skutków społecznych
i antropologicznych tego typu kultury i filozofii życia. Otóż
podporządkowanie się zasadom i logice ponowoczesności prowadzi do
sytuacji, w której egzystencja poszczególnych ludzi i całych
społeczeństw oparta jest na naiwnych iluzjach oraz na groźnych ideologiach,
które są wewnętrznie sprzeczne i które prowadzą do dramatycznego kryzysu.
Nic zatem dziwnego, że ponowoczesność okazuje się głównym nośnikiem tego
wszystkiego, co prowadzi do cywilizacji śmierci. Popatrzmy na kilka konkretnych
przykładów w tym względzie. Z jednej strony ponowoczesność proklamuje, wręcz
absolutyzuje wolność oraz równe prawa dla wszystkich ludzi Z drugiej
strony prowadzi do coraz bardziej okrutnych – chociaż zwykle zamaskowanych –
form dyskryminacji i nierówności społecznych. Pojawia się coraz większa
rozbieżność między niezwykle optymistycznymi sloganami głoszonymi
w mediach a nieludzką często rzeczywistością, w której zwierzęta
bywają bardziej chronione niż ludzie. Z jednej strony ponowoczesność
absolutyzuje ludzki umysł, naukę i postęp techniczny. Z drugiej
strony współczesny człowiek w coraz bardziej bolesny sposób doświadcza
negatywnych skutków rozwoju materialnego kosztem dojrzałości duchowej. Nic
zatem dziwnego, że w społeczeństwie ponowoczesnym rośnie rozczarowanie
i frustracja. Pojawiają się nowe choroby fizyczne oraz nowe zaburzenia
psychiczne. Rośnie przemoc i przestępczość. Większość społeczeństwa
pozbawiona jest dostępu do podstawowych dóbr i usług. Na szczęście, również w społeczeństwie ponowoczesnym tkwią pozytywne możliwości. Zwiększa się dostęp do informacji. Poszerzony został zakres wolności i swobód obywatelskich. Większa jest mobilność obywateli oraz ich świadomość swoich praw11. Jednak są to możliwości, które potrafi wykorzystać jedynie człowiek dojrzały. Tymczasem ponowoczesność promuje taką filozofię życia (indywidualizm, relatywizm, subiektywizm, nihilizm, hedonizm, indyferentyzm), która prowadzi do kryzysu człowieka. W konsekwencji człowiek ponowoczesny używa nowych możliwości częściej w negatywny niż pozytywny sposób. 3. Adresat słowa Bożego w społeczeństwie informatycznym Współczesny adresat nowej ewangelizacji jest dzieckiem
swoich czasów. Oznacza to, iż doświadcza on skutków życia w cywilizacji
zdominowanej nie tylko kulturą ponowoczesności, ale także wszechobecnością
środków społecznego przekazu. Jednym z istotnych przejawów postępu
technicznego i dobrobytu materialnego współczesnych społeczeństw jest
błyskawiczny rozwój narzędzi komunikacji. Niemal każdy człowiek ma obecnie
dostęp do radia, telewizji, prasy, książek, Internetu. Można pokusić się
o stwierdzenie, że na naszych oczach dokonuje się przejście od homo sapiens do homo communicans. Początek trzeciego tysiąclecia już został uznany
za wiek komunikacji. Z nieznaną wcześniej szybkością rozwijają się obecnie
nowe formy społecznego przekazu informacji. Powszechnym zjawiskiem stała się
komunikacja masowa, elektroniczna, audiowizualna, multimedialna. Obecne zmiany dotyczą jednak czegoś więcej niż tylko
postępu technologicznego. Sięgają samych podstaw ludzkiej egzystencji.
W poprzednich epokach wymiana informacji była bowiem czymś wtórnym wobec
ludzkiego życia, wobec myślenia i działania, wobec wartości
i edukacji, wobec fundamentów kultury i moralności. Dzisiaj natomiast
komunikacja i informacja wkracza we wszystkie wymiary ludzkiego życia.
Staje się wartością samą w sobie. Czasem odciąga wręcz od rzeczywistości,
tworząc świat „rzeczywistości” wirtualnej. Nierzadko odciąga też od wartości,
promując świat pustki aksjologicznej i moralnej. W tej sytuacji nie
dziwi fakt, że rozwój środków społecznego przekazu wyciska silne piętno na
wszystkich dziedzinach ludzkiego życia i staje się jednym z istotnych
wyznaczników kultury naszych czasów. To właśnie z tego powodu społeczeństwa
dysponujące nowymi technologiami, zwane są społeczeństwami informatycznymi. Jedną z podstawowych cech społeczeństwa
informatycznego jest przejście od ekonomii opartej na sprzedaży dóbr
materialnych do gospodarki opartej na oferowaniu dóbr kultury. Wiąże się to
z faktem, że produkcja i sprzedaż dóbr materialnych ma swoje granice
(ograniczony dostęp do surowców, nasycenie rynku). Co więcej, wysoko rozwinięte
społeczeństwa przeżywają wyraźne oznaki kryzysu ekonomicznego (rosnący dług
publiczny, bezrobocie, kryzys służby zdrowia, spadek poziomu życia obywateli).
Z tego właśnie powodu odnotowujemy charakterystyczną obecnie zmianę
ideologii. Politycy i „politycznie” poprawne autorytety społeczne coraz
mniej mówią o obietnicy dobrobytu materialnego, a coraz częściej
zachęcają obywateli do szukania „osobistej samorealizacji”. Jest to strategia,
która ma doprowadzić do odwrócenia uwagi społeczeństwa od pogarszającej się
sytuacji materialnej oraz od rosnących lęków o przyszłość. Tam, gdzie dane społeczeństwo ma poważne trudności, by
zaoferować swoim obywatelom pracę, odpowiedni poziom szkolnictwa, służby
zdrowia czy bezpieczeństwa socjalnego, tam stara się oferować nowy rodzaj dóbr
rynkowych, jakim stała się obecnie informacja. W tej dziedzinie nie zabraknie
przecież nigdy „surowca”. Wydarzeń, o których można informować – zwłaszcza
tych błahych i trzeciorzędnych – będzie przecież zawsze bez liku.
Pojawiają się jednak bardzo negatywne konsekwencje faktu, że informacja jest
obecnie traktowana jak zwykły towar, który można sprzedać, na którym można
zarobić i którym można zagłuszyć inne potrzeby człowieka. W tej
bowiem sytuacji głównym kryterium dla producentów informacji i treści
zamieszczanych w mediach nie jest waga danych spraw bądź ich aspekt
wychowawczy, ale możliwość zbytu. Przygotowuje się zatem takie serwisy
informacyjne i tworzy takie filmy, czasopisma, książki czy wytwory
kultury, które najłatwiej jest sprzedać. Nawet wtedy, gdy zawierają one treści banalne, promujące
przemoc lub szkodliwe wzorce postępowania. Inną negatywną konsekwencją traktowania informacji jako
towaru przeznaczonego na sprzedaż jest absolutyzacja oraz ideologizacja
wolności słowa. W społeczeństwie informatycznym można mówić dosłownie
o wszystkim oraz pokazywać dosłownie wszystko. Pod warunkiem jednak, że
przekazywane treści oraz obrazy są „poprawne” politycznie. Z tego właśnie
powodu nie ma takiej samej wolności słowa dla informacji o dobru,
szlachetności czy ideałach, jak dla informacji o przemocy, przestępczości
czy wyuzdaniu. Za ideologią absolutnej wolności słowa kryje się
bezwzględne podporządkowanie środków społecznego przekazu określonym
instytucjom, partiom politycznym i sponsorom. W społeczeństwie informatycznym środki społecznego
przekazu stały się nie tylko towarem, na którym można łatwo zarobić, ale
jednocześnie podstawowym narzędziem walki o władzę oraz skutecznym
sposobem kontrolowania społeczeństwa. Władza polityczna i społeczna zależy
obecnie bardziej od dysponowania informacjami niż surowcami13. Wygranie wyborów
parlamentarnych coraz mniej zależy od rzeczywistych kompetencji czy od
uczciwości danej osoby czy partii, a coraz bardziej wynika
z umiejętności prezentowania się w mediach. Sukces należy zwykle do
tych, którzy kuszą odbiorcę miłymi iluzjami, a nie do tych, którzy
realistycznie myślą i promują rzeczywiste wartości. Środki społecznego
przekazu nie produkują wprawdzie rzeczy, ale wytwarzają coś niezwykle
skutecznego dla tych, którzy są zainteresowani zdobyciem i utrzymaniem
władzy. Wpływają bowiem w zasadniczy sposób na opinię publiczną, na
dominujący system przekonań, na sposób rozumienia człowieka i świata,
a także na sposób interpretowania bieżących wydarzeń. Media podsuwają
określone bodźce, obrazy, zainteresowania. Promują określone postaci, autorytety,
postawy. Naświetlają jedne aspekty życia, a skrzętnie pomijają milczeniem
inne. Z wyżej wyliczonych powodów sprawowanie nadzoru nad
środkami społecznego przekazu to niezwykle skuteczna władza, która
w decydujący zwykle sposób wpływa na preferencje polityczne obywateli,
tworzy system modnych potrzeb, narzuca „poprawność” dotyczącą obyczajów,
wartości i norm moralnych. Media powielają określone wzorce zachowań.
Przyzwyczajają odbiorcę do określonych sposoby myślenia, przeżywania
i działania. Dla wielu ludzi media stają się nową formą narkotyku, który
uzależnia człowieka i odrywa go od prawdziwego życia. Jednym z problematycznych aspektów społeczeństwa
informatycznego jest przemożny wpływ reklamy na wszystkie dziedziny ludzkiej
egzystencji. Reklamy nie ograniczają się już tylko do promowania określonych
towarów (reklama ekonomiczna), ale także do promowania określonych postaw
i norm postępowania (reklama obyczajowa) oraz do wspierania określonych
grup społecznych (reklama polityczna). Współczesna reklama jest do tego stopnia
wyrafinowana, a nawet przewrotna, że „opakowanie” i skojarzenia
powiązane z reklamowanym produktem stają się ważniejsze niż sam produkt.
W konsekwencji odbiorca skłania się do kupna jakiegoś towaru ze względu na
sugestywność reklamy, a nie ze względu na jakość czy wartość danej rzeczy.
Coraz częściej tego typu sugestywna reklama adresowana jest do dzieci, czyli do
odbiorcy najmniej krytycznego i najmniej umiejącego się bronić przed magią
tego środka komunikacji. Z tego względu w wielu krajach prawo wręcz
zabrania emitowania reklam skierowanych wprost do dzieci. Kolejny problematyczny aspekt społeczeństwa informatycznego to zupełny brak proporcji między bogactwem istniejących środków komunikacji a ubóstwem czy wręcz prymitywizmem przekazywanej za ich pośrednictwem treści. Najbardziej popularne media pozostają zwykle narzędziem „niskiej” kultury, a nawet cywilizacji śmierci, gdyż promują postawy typowe dla ponowoczesności (egoizm, subiektywizm, relatywizm, hedonizm, nihilizm, indyferentyzm). Symptomatycznym zjawiskiem jest fakt, że w odniesieniu do świata rzeczy media promują zwykle myślenie logiczne, ukazują fakty i dane statystyczne. Tymczasem w odniesieniu do człowieka laickie środki przekazu w coraz bardziej otwarty sposób promują absurdalne ideologie, naiwne mity, a także przesądy, zabobony, horoskopy. W odniesieniu do świata rzeczy społeczeństwo informatyczne opiera się zatem głównie na gospodarowaniu zasobami wiedzy, podczas gdy w odniesieniu do świata osób bazuje przede wszystkim na szafowaniu iluzjami, fikcjami oraz ideologiami. Doszło do tego, że Internet, który jest symbolem błyskawicznego porozumiewania się w skali całego globu, staje się jednocześnie symbolem największego i najbardziej toksycznego śmietnika świata od strony znajdujących się tam treści. 4. Adresat słowa Bożego w kulturze ikonicznej Gwałtownemu rozwojowi środków komunikacji masowej
towarzyszy obecnie dominacja nowego typu języka i formy w przekazie
informacji. Od starożytności aż do naszych czasów dominowała komunikacja oparta
na słowie pisanym i mówionym. Obecnie obserwujemy gwałtowne przejście od
języka werbalnego do języka ikonicznego, opartego nie na słowie, lecz na
obrazie15. W konsekwencji współczesny człowiek jest zmuszony do przejścia
od wyobraźni werbalnej, opartej na słowie, do wyobraźni ikonicznej, opartej na
obrazie. Zjawisko to ma poważne konsekwencje antropologiczne, gdyż między tymi
dwoma rodzajami komunikacji istnieje ogromna różnica, która w znacznej
mierze wpływa na człowieka oraz na jego sposób postrzegania i przeżywania
siebie i świata. Wyobraźnia werbalna opiera się na fantazji
i kreatywności człowieka, na jego możliwościach analizy i syntezy, na
zdolności do opracowania intelektualnego obrazu rzeczywistości, która jest
wcześniejsza od samego obrazu i która pozostaje niezależna od naszego
sposobu postrzegania tejże rzeczywistości. Człowiek posługujący się głównie
komunikacją werbalną jest świadomy, że w swojej wyobraźni usiłuje on
„reprodukować”, odtwarzać określoną rzeczywistość, którą nazywa i która
prowokuje jego wyobraźnię do subiektywnej interpretacji. Przykładem może tu być
praca naszej wyobraźni wtedy, gdy ktoś opisuje nam za pomocą słów jakąś rzecz,
osobę czy doświadczenie. Za każdym razem pozostaje wtedy jakaś luka, jakiś
rozdźwięk między danym obiektem, naszym wyobrażeniem o tym obiekcie oraz
naszym sposobem komunikowania naszego wyobrażenia innym ludziom. Ten rozdźwięk
pobudza zdolność interpretowania oraz wyobraźnię odbiorcy naszej komunikacji.
Wyobraźnia werbalna związana jest zatem z przekazem treści głównie za
pomocą słowa oraz w oparciu o zasady narzucone przez strukturę
logiczną i gramatyczną języka mówionego czy pisanego. Tymczasem obecnie zaczyna zdecydowanie dominować
komunikacja oparta na transmisji obrazów, a nie słów. W tej
perspektywie rzeczywistość zostaje uchwycona i przekazana w tych
wymiarach, które są związane z odczuciami i wrażeniami danego
człowieka. Jest on wtedy przekonany, że dotyka autentycznych wydarzeń czy
zjawisk, a nie jedynie ich substytutu w postaci intelektualnej
wyobraźni pobudzanej za pomocą słów. Właśnie z tego powodu środki
komunikacji społecznej mają tak silny wpływ na współczesnego odbiorcę. Ma on
bowiem wrażenie, że media umożliwiają mu bezpośredni kontakt z życiem.
Z ich pomocą odbiorca postrzega świat za pośrednictwem konkretnych
obrazów, a nie abstrakcyjnych procesów intelektualnych, które wymagają
znacznie większego skupienia i znacznie większego wysiłku intelektualnego.
Istnieje zasadnicza różnica między przekazem werbalnym
a przekazem obrazowym, ikonicznym. Rodzaj dominującego w danym
społeczeństwie nośnika komunikacji nie jest kwestią przypadku ani czymś
neutralnym wobec człowieka. Używany język jest bowiem odbiciem sposobu,
w jaki żyje dany człowiek, a także wyrazem jego funkcjonowania
w wymiarze psychicznym i społecznym. Ponadto używany przez człowieka
język w zasadniczy sposób wpływa na swego twórcę. Promuje przecież
określone cechy i zdolności kosztem innych cech i zdolności. Uczy
określonego typu postrzegania faktów i wydarzeń, a także określa
relację między poznaniem intelektualnym a poznaniem emocjonalnym. Język werbalny i język ikoniczny różnią się między
sobą co do struktury i techniki przekazu, a także co do wewnętrznej
logiki oraz sposobów oddziaływania na odbiorcę. Po pierwsze, słowo jest kwestią
umowy. Słowo pisane jest sztucznym wytworem człowieka. Natomiast obraz jest
czymś naturalnym, a przez to czymś uniwersalnym w odbiorze. Dane
słowo potrafią zrozumieć wyłącznie ci ludzie, którzy rozumieją określony język
i którzy potrafią czytać. W przeciwnym przypadku słowo to nie niesie
żadnej treści. Kto nie zna języka polskiego, temu nic nie mówi słowo „dom”.
Zupełnie inna jest sytuacja, gdy ktoś patrzy na plakat, na którym namalowany
jest jakiś dom. Nawet cudzoziemiec czy analfabeta rozumie w sposób spontaniczny
i bez wysiłku to, czego dotyczy ów plakat. Za pomocą języka werbalnego
najłatwiej jest wyrazić treści uniwersalne. Aby przekazać informację tego typu,
wystarczy zwykle posłużyć się jednym słowem (np. dom). Gdy chcemy natomiast
poinformować odbiorcę o jakimś konkretnym mieszkaniu, musimy użyć wielu
innych słów. Tymczasem logika języka ikonicznego jest dokładnie odwrotna.
W tym przypadku musimy mnożyć określonego typu obrazy, aby wyrazić coś
abstrakcyjnego (np. dom w ogólności). Natomiast wystarczy pojedynczy
obraz, by przekazać odbiorcy informację, iż chodzi nam o jakąś konkretną
rzecz czy osobę. Język werbalny ułatwia zatem uchwycenie istoty rzeczy, podczas
gdy język ikoniczny interesuje się głównie tym, co powierzchowne, odnoszące się
do zewnętrznego wyglądu, a nie do wewnętrznej natury. Badania
socjologiczne w Niemczech związane z kampanią przedwyborczą do
Bundestagu w 2002 roku wykazały, że tylko w 7% opinia odbiorców
zależała od merytorycznej oceny polityków, wypowiadających się
w telewizji. Reszta oceny wynikała z osądu aspektów pozawerbalnych,
głównie sposobu prezentowania się i wysławiania danego polityka. Posługując się językiem werbalnym, używamy elementów już
istniejących i stosujemy je według wcześniej ustalonych zasad
gramatycznych. Natomiast posługując się językiem ikonicznym, nie odwołujemy się
do elementów istniejących wcześniej. Za każdym razem tworzymy coś
niepowtarzalnego, rejestrując jakiś aspekt rzeczywistości materialnej
w jej nieskończonej ilości przejawów. Następnie możemy dokonać dalszej
obróbki i montażu danego obrazu według przyjętych przez nas założeń
i celów (np. chcemy wykonać określony rodzaj fotografii rodzinnej
w określonym celu). Kolejna istotna różnica między językiem werbalnym
a językiem ikonicznym odnosi się do czasu i przestrzeni. Za pomocą
języka werbalnego można precyzyjnie umiejscowić daną treść w konkretnym
czasie. Umożliwia to koniugacja czasowników i inne części mowy. Zwykle
wystarczy po prostu podać datę danego wydarzenia. Tymczasem język ikoniczny zna
jedynie czas teraźniejszy. Nawet stare fotografie czy obrazy przedstawiające
przeszłość są przeżywane przez odbiorcę jako teraźniejszość. Gdy chodzi
z kolei o przestrzeń, to język werbalny jest niemal zupełnie
pozbawiony wymiaru przestrzennego. Dla przykładu, słowo „dom” nie zawiera
w sobie żadnych wskazań co do konkretnego miejsca, w którym ów dom
się znajduje. Odwrotna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy posługujemy się językiem
ikonicznym. Jest on zredukowany w wymiarze czasowym, przedstawia natomiast
daną rzeczywistość w jej specyficznym umiejscowieniu przestrzennym (np.
konkretny dom w konkretnym pejzażu). Istotna różnica między językiem słowa a językiem
obrazu dotyczy wyrażania stopnia pewności w odniesieniu do danej treści.
W tym względzie język werbalny może przekazać treści zdecydowanie bardziej
złożone i skomplikowane. Za pomocą słów możemy bowiem wypowiadać
twierdzenia, przeczenia, wątpliwości, pytania, hipotezy, przypuszczenia
warunkowe, powiązania przyczynowo-skutkowe. Natomiast językiem ikonicznym możemy
wyrażać głównie twierdzenia. Język ten pozostawia niewiele miejsca na niuanse,
wątpliwości, założenia czy pytania. Język werbalny odsyła nas do idei i pojęć,
a tylko pośrednio do świata odczuć i emocji. Język ikoniczny działa
dokładnie odwrotnie. Wprowadza nas bezpośrednio w świat przeżyć
i nastrojów, a jedynie pośrednio odsyła nas do określonych idei czy
pojęć. Słysząc słowo „przyjaciel”, jesteśmy najpierw pobudzani do refleksji
intelektualnej, aby „rozszyfrować” znaczenia tego słowa. Dopiero na skutek uświadomienia
sobie treści tego pojęcia, może pojawić się w nas poruszenie emocjonalne
(np. radość czy tęsknota za kimś bliskim). Tymczasem fotografia pokazująca
jakiegoś przyjaciela przemawia bezpośrednio do naszego serca
i doświadczenia. W obliczu obrazu potrzebujemy zwykle dodatkowych
bodźców, by zaistniał proces refleksji intelektualnej. Słowa głównie
zastanawiają, podczas gdy obrazy przede wszystkim poruszają. Język werbalny może ukazać powiązania logiczne oraz
związki przyczynowe i skutkowe między wydarzeniami, osobami, procesami.
Natomiast obraz komunikuje jedynie związki przestrzenne między elementami.
Odbiorca musi odwołać się do swoich zdolności intelektualnych oraz do swojej
wyobraźni logicznej, aby odkryć i uchwycić powiązania i zależności
między poszczególnymi obrazami czy elementami obrazu. Logika języka werbalnego
wymaga respektowania określonej sekwencji elementów bądź zdarzeń. Konieczne
jest zachowanie właściwej kolejności w prezentowanych treściach lub
argumentach. Nie można „przeskakiwać” określonych elementów, jeśli chce się
przedstawić czy odkryć ich znaczenie. Ostateczny sens przekazu można zrozumieć
dopiero po wysłuchaniu całego procesu komunikacji. Natomiast logika języka
ikonicznego jest intuicyjna. Często wymaga ona uchwycenia całości przesłania
w oparciu o dany obraz, kolor lub kształt. W obliczu komunikacji
ikonicznej odbiorca skupia się na tym, co centralne (figura). Dopiero
w drugiej fazie może dostrzec pozostałe elementy danego obrazu (tło). Za pomocą słów staramy się precyzować i przekonywać.
Natomiast obrazy poruszają nas i coś sugerują. Słowa przekonują za pomocą
powiązań logicznych i przytoczonych faktów – obraz „uwodzi” pięknem,
barwą, niepowtarzalnością, klimatem. Słowa stymulują wyobraźnię, a obraz
jest produktem gotowym i wymaga jedynie biernego „zarejestrowania”
w świadomości. Jeśli nawet prowokuje naszą fantazję, to zwykle jedynie
w bardzo konkretnym kierunku. Obraz nie zmusza do wyobraźni twórczej.
W konsekwencji język ikoniczny tworzy ludzi o podobnej wyobraźni,
którzy działają niemal na zasadzie „fotokopiarki”. Stąd zwłaszcza wśród
młodzieży obserwujemy obecnie tak duże podobieństwo gustów, stylów mody czy
zewnętrznych zachowań. Język werbalny rozwija zdolność syntezy. Pomaga uchwycić
istotę rzeczy, zrozumieć ostateczny sens danego zjawiska. Absolutyzowanie
komunikacji słownej może jednak doprowadzić do utraty kontaktu ze światem
konkretu, do przeintelektualizowania i dogmatyzmu. Z kolei język
ikoniczny ułatwia koncentrację na szczegółach i konkretach. Uczy analizy.
Prowokuje do rozwijania intuicji. Absolutyzowanie komunikacji ikonicznej może
z kolei doprowadzić do relatywizmu, do selekcjonowania
i „kawałkowania” rzeczywistości, a nawet do utraty równowagi
emocjonalnej. Obserwowana obecnie dominacja języka ikonicznego prowadzi
do wytworzenia nowego społeczeństwa i nowego człowieka. Nie chodzi tu
jedynie o nowy sposób wypowiadania się i komunikowania, ale też
o nowy, wyraźnie inny sposób interpretowania rzeczywistości, a także
o nowy sposób odnoszenia się człowieka do samego siebie
i otaczającego go świata. Uprzywilejowanie określonego typu języka czy
form wypowiedzi (słowo mówione, twórczość pisana, obraz, rysunek, muzyka,
taniec) nie jest nigdy zjawiskiem przypadkowym, gdyż wynika z dominacji
określonego typu kultury, określonej koncepcji rzeczywistości, jak również
z promowanej wizji człowieka i więzi społecznych. Dostrzeganie tego
faktu nie oznacza dokonywania ocen czy opowiadania się po stronie jakiejś
konkretnej formy komunikacji. Umożliwia natomiast krytyczne rozumienie odbiorcy
danego przekazu i jego sytuacji kulturowej. Szczegółowa ocena poszczególnych form komunikacji międzyludzkiej jest oczywiście możliwa, a czasem wręcz konieczna. Nie powinna być ona jednak dokonywana w abstrakcji czy ze względu na czyjeś teoretyczne preferencje, lecz w odniesieniu do szczegółowych celów i konkretnego kontekstu danej formy przekazu. Ideałem jest zachowanie właściwych proporcji między różnymi rodzajami narzędzi i metod komunikacji oraz dokonanie harmonijnej syntezy w tym względzie. Problemy w porozumiewaniu pojawiają się wtedy, gdy brakuje takiej proporcji lub gdy nie rozumiemy logiki, struktury czy skutków danej formy wypowiedzi. Niezwykle ważna jest zatem świadomość, iż promując określony typ języka i form komunikacji międzyludzkiej, automatycznie promujemy specyficzny sposób bycia człowiekiem, a także specyficzny sposób myślenia, przeżywania, wartościowania, odnoszenia się do siebie i innych. Język i metody porozumiewania wpływają na nas zwykle w stopniu o wiele większym niż sądzimy. One kształtują nas do tego stopnia, że wyraźnie wpływają na sposób przeżywania i wyrażania naszego człowieczeństwa. Płynie stąd oczywisty wniosek, iż skuteczne porozumiewanie się z daną osobą czy grupą społeczną wymaga znajomości i rozumienia języka i form komunikacji, na jakie jest wrażliwy i otwarty dany słuchacz lub grupa słuchaczy. Gdy używamy takich form przekazu, które są nam osobiście znane i bliskie, ale które są obce odbiorcy, wtedy skazujemy się na bariery komunikacyjne i nieporozumienia. Owe bariery i nieporozumienia okazują się tym większe, im ważniejsze są treści, które komunikujemy. Wynika stąd oczywisty wniosek, że skuteczne przekazywanie prawd wiary w każdej epoce wymaga od świadków Ewangelii pogłębionych kompetencji w zakresie komunikacji międzyludzkiej. 5. Człowiek społeczeństwa informatycznego Pod wpływem nowych środków i form społecznego
przekazu kształtuje się nowy rodzaj człowieka. Jednym ze skutków społeczeństwa
informatycznego jest życie w „globalnej wiosce”, w której wszyscy
wiedzą niemal wszystko o bliższych i dalszych sąsiadach. Drugi skutek
to możliwość szybkiego i łatwego komunikowania się z coraz
odleglejszymi zakątkami świata. W konsekwencji na naszych oczach tworzy
się nowy typ człowieka, jakby nowa „rasa” ludzi o specyficznej
wrażliwości, o specyficznej formie wypowiadania siebie i odnoszenia
się do innych, o nowym sposobie rozumienia siebie i świata,
o nowej strukturze myślenia, o innym podejściu do życia, aktywności
i współpracy17. Za wcześnie jeszcze na ostateczne oceny i syntezy
sygnalizowanych tutaj przemian psychicznych i społecznych, ale już teraz
możemy określić pewne specyficzne cechy człowieka będącego owocem rewolucji
w zakresie technik i treści komunikacji międzyludzkiej. Współczesny
człowiek jest zwykle bardziej ikoniczny niż logiczny, bardziej wrażliwy
emocjonalnie niż intelektualnie, bardziej intuicyjny niż krytycznie
analizujący, bardziej uwrażliwiony na chwilowe odczucia niż na zjawiska
dokonujące się w dłuższej perspektywie czasowej. Jest to także człowiek
bardziej poddany informatyzacji niż komunikacji. Oznacza to, że zwraca on
większą uwagę na formę przekazu niż na komunikowaną treść. Z powyższych analiz wynika, że życie w społeczeństwie
informatycznym, w którym informacja stała się podstawowym towarem na sprzedaż
i w którym forma jest ważniejsza niż treść komunikacji, faktycznie
modyfikuje nasz sposób bycia i funkcjonowania. W minionych epokach
człowiek funkcjonował głównie w oparciu o to, kim był oraz jakimi
cechami, zdolnościami czy umiejętnościami dysponował. Jego sytuacja zależała
przede wszystkim od tego, co osiągnął w pracy nad sobą. On i jego
najbliższe otoczenie odgrywało zwykle decydującą rolę w wychowaniu,
w procesie identyfikacji i socjalizacji, w wyborze filozofii i drogi
życia. Dzisiaj w wielkim stopniu wpływają na danego człowieka informacje,
które do niego docierają, czy którymi jest wręcz „bombardowany” (telewizja,
radio, Internet, prasa). Te informacje modelują jego sposób myślenia,
decydowania i działania. Dzięki programom telewizyjnym, filmom wideo bądź czasopismom nawet człowiek żyjący gdzieś na
odludziu ma możliwość podobnie zachowywać się, ubierać i rozumować, jak
ktoś żyjący w wielkiej metropolii. Wcześniej nie było to po prostu możliwe
i dlatego życie ludzi w poszczególnych krajach czy rejonach było
w znacznie większym stopniu zróżnicowanie niż obecnie. Współczesny
człowiek ma możliwość niemal bezpośredniego uczestniczenia w życiu ważnych
postaci oraz w najważniejszych wydarzeniach w skali świata. Prowadzi
to jednak do swego rodzaju „klonowania” ludzi o podobnym stylu myślenia,
przeżywania i funkcjonowania. Coraz częściej to nie dany człowiek otwiera
się na świat, by „eksplodować” na zewnątrz, lecz to raczej świat wdziera się do
człowieka i w nim „imploduje”. Człowiek współczesny ma zatem szansę, by aktywniej
uczestniczyć w sprawach świata oraz by podjąć współodpowiedzialność za to,
co dzieje się na naszym globie. Jednocześnie podlega nieznanym wcześniej
pokusom i zagrożeniom. Może przecież w kilka dni i bez większych
zasług stać się powszechnie znanym „bohaterem”. Wystarczy, że wystąpi
w jakiejś audycji telewizyjnej, albo zostanie pokazany w serwisach
informacyjnych jako uczestnik bijatyki na stadionie. Taki człowiek łatwo może
ulec pokusie życia w świecie iluzorycznej kariery czy pozornego sukcesu.
Drugie zagrożenie płynie z nadmiaru informacji, która dociera do
współczesnego odbiorcy. Powoduje to u niego trudności w rozumieniu
odbieranych treści oraz w ich uporządkowaniu i syntetyzowaniu.
Prowadzi ponadto do stopniowej utraty wrażliwości na zło, cierpienie
i śmierć. Trudno przecież zachować wrażliwość psychiczną i moralną
wtedy, gdy dany człowiek setny czy tysięczny raz widzi obrazy ukazujące
przemoc, nędzę, nienawiść, gwałt, zabójstwo lub cynizm. W tej sytuacji
człowiek może przyzwyczaić się dosłownie do wszystkiego. Może też zupełnie
pomieszać poziomy rzeczywistości jak owo dziecko, które wyskoczyło z okna,
gdyż było przekonane, że jest w stanie naśladować zachowania bohaterów
oglądanego właśnie filmu rysunkowego. Współczesny człowiek coraz częściej
reaguje na rzeczywistość tak, jakby to był film, a w innych
z kolei sytuacjach przeżywa filmy czy inne obrazy tak, jakby to była
„najprawdziwsza” rzeczywistość. Kolejnym zagrożeniem w obliczu społeczeństwa
informatycznego jest tendencja do zamykania się danego człowieka w swoim
małym świecie po to, by „ratować” własną tożsamość, wrażliwość moralną oraz
własny sposób rozumienia człowieka i świata. Inne jeszcze zagrożenie
polega na szukaniu czy przyjmowaniu informacji na zasadzie czystej ciekawości,
czyli jako materiału do plotkarstwa i banalnych „dyskusji”. Zagrożeniem
jest także poddawanie się zupełnej bierności w odbiorze docierających do
nas informacji, bez podjęcia wysiłku potrzebnego do ich racjonalnej, krytycznej
oceny, do rozumnego hierarchizowania znaczeń czy wagi poszczególnych wydarzeń.
Prowadzi to do klasyfikowania informacji i wydarzeń bardziej
w oparciu o ich widowiskowość niż w oparciu o ich
merytoryczne znaczenie. Kolejne niepokojące zjawisko to przewaga informacji
o świecie zewnętrznym nad informacją o człowieku, przewaga informacji
negatywnej nad pozytywną, przewaga opinii nad faktami. Prowadzi to do sytuacji,
w której współczesny człowiek coraz lepiej rozumie otaczający go świat
i prawa przyrody, a coraz mniej rozumie samego siebie i prawa
rządzące ludzkim życiem. Dochodzi do tego, że współczesny człowiek nie potrafi
lub nie chce logicznie myśleć o sobie i wyciągać wnioski
z informacji, którymi dysponuje. Z tego właśnie względu staje się
możliwa zupełnie absurdalna sytuacja, którą obecnie obserwujemy. Otóż
najbardziej popularne środki społecznego przekazu promują styl życia, który
prowadzi człowieka do kryzysu, zdrad, przemocy, uzależnień, zaburzeń
psychicznych, dramatycznego cierpienia i rozpaczy. Mimo to te same media
informują z „bólem” czy „oburzeniem”, że w rzeczywistym świecie coraz
więcej jest tego typu tragicznych wydarzeń. Oczywiście po serwisie
informacyjnym media te znowu „bombardują” odbiorcę przemocą, wyuzdaniem czy
okrutnymi ideologiami. W obliczu bierności i naiwności odbiorców tego
typu środki przekazu potrafią przekonywać, że ludzkie dramaty, o których
informują i które prowokują (!), mają miejsce wyłącznie z drugiej
strony ekranu, podczas gdy słuchacz czy telewidz może żyć spokojnie
w swoim świecie pokoju, miłości i bezpieczeństwa. Warto zasygnalizować jeszcze kilka innych negatywnych
zjawisk związanych z życiem w społeczeństwie informatycznym. Jednym
z nich jest zaburzona postawa w odniesieniu do aktywności
i zaangażowania. W minionych epokach człowiek funkcjonował głównie
w oparciu o bezpośrednie doświadczenie i osobisty kontakt
z rzeczywistością. Obecnie modny staje się styl życia „kibica”, czyli
dominacja doświadczenia pośredniego i przeżywanie własnej egzystencji za
pomocą czy za pośrednictwem mediów. Dla wielu współczesnych ludzi żyć
i być aktywnym znaczy… oglądać program telewizyjny, który pokazuje życie
i aktywność innych ludzi. W erze masowej komunikacji zanika rozróżnienie między
przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Wszystko zostaje
spłaszczone i zawężone do teraźniejszości. W poprzednich epokach
człowiek mógł znacznie łatwiej poruszać się psychicznie we wszystkich wymiarach
czasu. W obliczu określonych problemów w teraźniejszości mógł sięgnąć
po wspomnienia i doświadczenia z przeszłości. Mógł także wziąć pod
uwagę swoje nadzieje czy potrzeby związane z przyszłością. Przeszłość była
symbolem stabilności, doświadczenia i poczucia pewności potrzebnego tu
i teraz. Z kolei przyszłość nadawała sens obecnym wysiłkom bądź
zmaganiom. Tymczasem współczesne środki przekazu ukazują zwykle ludzkie życie
w sposób odizolowany od przeszłości i przyszłości. Niemal wszystko
ukazywane jest jako chwilowe, względne, doraźne, mające sens jedynie tu
i teraz. Media zachęcają do przesadnej koncentracji na teraźniejszości. Przyszłość
wydaje się wtedy czymś tajemniczym. Czymś, co nie ma żadnego związku
z teraźniejszością i co trudno przewidzieć. W tej sytuacji wielu
ludzi próbuje „odgadnąć” przyszłość, szukając „pomocy” horoskopów, magów
i innych „jasnowidzów”. Postrzeganie siebie i świata, promowane przez
dominujące media, realizuje się na zasadzie: „popatrz i pomieszaj
wszystko”: informację, reklamę, piosenkę, polemikę, katastrofę, anegdotę,
plotkę. Człowiek, który przez większą część życia pobieżnie przegląda oraz bez
zastanowienia miesza informacje i wydarzenia, traci stopniowo zdolność
logicznego myślenia, konfrontowania informacji z rzeczywistością, obrony
najbardziej nawet oczywistych wartości i norm moralnych. Liczy się wtedy
nie racja, lecz „opinia” publiczna, nie fakt, tylko komentarz, nie zdrowy
rozsądek, tylko polityczna „poprawność”. Odbiorca pozbawia się własnych
wartości i przekonań, własnego sensu życia i własnego spojrzenia na
rzeczywistość. Staje się biernym odbiciem mediów, którym oddał władzę nad sobą
i od których się uzależnił. W konsekwencji czuje się zagrożony, gdy
zostaje w ciszy, sam na sam ze sobą, z własną sytuacją życiową,
z prawdą o własnym postępowaniu. Musi wtedy coś zrobić, by wyrwać się
z osobistego życia i by znowu uciec w hałas informacji. Włącza telewizor
(czasem w ogóle już go nie wyłącza), słucha muzyki, surfuje
w Internecie, wysyła setny już tego dnia SMS. Czuje się „bezpiecznie”
jedynie w tłumie innych, podobnie funkcjonujących ludzi. Ucieka od siebie
i od tych informacji, które płyną z jego wnętrza. W tej sytuacji bierne naśladowanie i rytuały stają
się głównym sposobem przynależności do danej grupy społecznej. Kontakt
z mediami i doraźna rozrywka stają się sposobem na ucieczkę od
własnej rzeczywistości, magia i irracjonalizm – metodą na „przezwyciężenie”
lęków i niepewności. Wolność traktowana jest jako bezkrytyczne powielanie
medialnych mitów, które w swojej irracjonalności traktują fakty
i podstawowe prawdy o człowieku jako coś irracjonalnego. Dominacja tego typu kultury medialnej powoduje istotne przemiany w postawie współczesnego człowieka nie tylko w odniesieniu do samego siebie, ale także w odniesieniu do innych osób. Codziennie widzimy tłumy ludzi (na ulicy, w pociągu, na dyskotece, w hipermarkecie), których prawdopodobnie nie spotkamy już nigdy po raz drugi. Tymczasem rzadko kontaktujemy się z przyjaciółmi, a nawet z najbliższymi osobami w gronie rodzinnym. Za pomocą mediów odnosimy wrażenie, że mamy „kontakt” ze wszystkimi mieszkańcami ziemi, a tymczasem w rzeczywistości stajemy się coraz bardziej samotni i niezdolni do pogłębionych spotkań z samym sobą i z drugim człowiekiem. 6. Kościół i komunikacja, czyli jak ewangelizować współczesnego człowieka. Nietrudno dostrzec zagrożenia i przejawy kryzysu
człowieka, który żyje w społeczeństwie opartym na kulturze
ponowoczesności, na błyskawicznej ekspansji mediów oraz na dominacji języka
ikonicznego nad pozostałymi formami komunikacji. W tej sytuacji reakcja
wyznawców Chrystusa nie powinna polegać na buncie i krytykowaniu wszystkiego
albo na popadaniu w zniechęcenie, rezygnację czy poczucie bezradności.
Przeciwnie – świadomość, że żyjemy w czasach kryzysu człowieka, wartości
i więzi, jest potwierdzeniem, iż misja głoszenia Ewangelii nic nie
straciła na swojej aktualności. Codziennie przekonujemy się przecież na nowo,
że również w XXI wieku nie zbawi nas ani nauka, ani technika, ani
tolerancja, ani demokracja, ani dobrobyt materialny, ani alkohol czy narkotyk,
ani nic i nikt poza Chrystusem. Chrześcijanin nie jest powołany do tego, by zatrzymać czas
lub by wrócić do przeszłości. Przeciwnie, jest powołany do tego, by mieć
realistyczny kontakt z obecną rzeczywistością. Chrystus powołuje nas
przecież do tego, aby przemieniać oblicze tej ziemi, a nie, by uciekać
z tego świata lub by obrażać się na realia, w których przyszło nam
żyć i działać. Kontakt z dzisiejszą rzeczywistością prowadzi nas do
odkrycia, że współczesny człowiek targany jest pytaniami egzystencjalnymi oraz
potrzebuje spotkania z Bogiem w nie mniejszym stopniu, niż miało to
miejsce w poprzednich epokach. Żyje bowiem w cywilizacji, która
wystawia na wielką próbę człowieka i jego zdrowy rozsądek, jego wolność
i zdolność szukania prawdy oraz uczenia się miłości. Człowiek żyjący w cywilizacji egoizmu, doraźnej
przyjemności i pustki aksjologicznej, potrzebuje Ewangelii, która ma
zupełnie inną logikę, gdyż zaprasza do życia w cywilizacji miłości,
prawdy, wolności i świętości dzieci Bożych. Ewangelia chroni współczesnego
człowieka przed jego własną słabością i naiwnością, a także przed
popadaniem w postawy skrajne. Powołaniem człowieka nie jest bowiem
zniewolenie czy bunt, lecz wolność; nie doraźna jedynie przyjemność czy
bezsensowna asceza, lecz radość i trwałe szczęście; nie egoistyczny
indywidualizm czy ideologiczny kolektywizm, lecz wspólnota osób; nie kult
umysłu ani popadanie w absurdalny subiektywizm, lecz myślenie realistyczne
i krytyczne. Zadaniem nowych ewangelizatorów (duchownych
i świeckich) jest komunikowanie prawd ewangelicznych za pomocą takich form
przekazu i jednocześnie w tak precyzyjny sposób, by współczesny
słuchacz słowa Bożego – podobnie jak ci, którzy słuchali Jezusa – miał tylko
dwie możliwości: zrozumieć i przyjąć Bożą prawdę lub zrozumieć
i odrzucić przesłanie Ewangelii. Nie powinno być natomiast takiej sytuacji,
w której słuchacz nie zrozumiał przekazywanych mu prawd i nadal
sądzi, że to on ma rację, a nie Chrystus i Jego Ewangelia.
Współcześni głosiciele słowa Bożego powinni zdawać sobie sprawę z tego, że
ich zadaniem jest nie tylko kompetentne komunikowanie Bożej prawdy, ale też
czytelne komunikowanie Bożej miłości. Prawda ukazuje nam właściwą drogę życia,
ale dopiero miłość daje siłę, by pójść tą drogą i by wytrwać do końca.
Trzeba bowiem pamiętać, że Bożą prawdę może przyjąć tylko ten, kto chce
i jest w stanie ją respektować we własnym życiu. W przeciwnym
przypadku będzie się bronił przed prawdą i będzie starał się „myśleć”
w sposób dostosowany do własnego postępowania. Kościół jest narzędziem zbawienia, a jego pierwszą
drogą jest człowiek. Kryzys człowieka nie jest zatem powodem do pesymizmu, lecz
do mobilizacji. Współczesny człowiek jest głodny Boga tym bardziej, im mniej
zdaje sobie z tego sprawę. Chodzi tylko o to, w jaki sposób do
niego dotrzeć z Bożą prawdą o człowieku i z Bożą miłością do
człowieka w cywilizacji, która oficjalnie odrzuca wartości ewangeliczne
oraz model człowieka objawiony w Chrystusie. Patrząc powierzchownie,
człowiek współczesny z typową dla siebie ideologią, mentalnością,
językiem, i wrażliwością moralną wydaje się być słabym kandydatem na słuchacza
słowa Bożego. Ale właśnie dlatego, że posiada on cechy, które prowadzą go do
kryzysu i cierpienia, do protestów, buntu, niepokoju i lęków,
doświadcza tęsknoty za dobrem, prawdą i pięknem, za szczęściem
i świętością, za logiką Ewangelii i za spotkaniem z Chrystusem.
Adekwatna propozycja wiary może otworzyć człowiekowi oczy na to, jak daleko
oddalił się od samego siebie, od swoich ideałów i od własnego powołania. Współczesny człowiek żyje na peryferiach samego siebie, na
peryferiach własnych pragnień i aspiracji. Pragnie bardziej mieć niż być.
Łatwiej przecież zdobyć jakąś rzecz, niż stać się dojrzałym człowiekiem. Stąd
dominacja pragnień zewnętrznych: posiadania, dobrobytu, wygody życia, rozrywki.
Tymczasem Chrystus fascynuje człowieka wszystkich czasów, gdyż jako jedyny
w pełni objawia nam naszą własną tajemnicę, odsłania nasze najgłębsze
potrzeby oraz sens ludzkiego życia. Ale właśnie z tego powodu
w żadnej epoce i kulturze nie jest łatwo głosić Chrystusa. Aby ogień
Jego miłości i prawdy dotarł do człowieka i w nim zapłonął, musi
przedrzeć się przez sferę powierzchowności i spontaniczności. Musi dotrzeć
do sfery najbardziej osobistej i intymnej, do najbardziej podstawowych
pytań i potrzeb adresata Ewangelii. Zadaniem Kościoła jest głosić słowo
Boże współczesnemu człowiekowi w taki sposób, by miał on szansę odkryć
Chrystusa jako jedynego zbawiciela człowieka oraz by mógł zafascynować się Jego
stylem życia. Na progu XXI wieku Kościół Chrystusowy stoi w obliczu
istotnych pytań. W jaki sposób rozbudzić we współczesnym człowieku
otwartość na Boże objawienie? Czy dotychczasowe sposoby głoszenia Ewangelii
(język, argumenty, forma) mogą nadal dotykać serca dzisiejszego słuchacza? Co
trzeba zmienić w metodach i języku komunikacji pastoralnej, by Ewangelia
odsłaniała swą siłę i by odnawiała oblicze tej ziemi? Jak łączyć codzienne
doświadczenie człowieka, który przeżywa siebie i świat za pomocą mediów z
przesłaniem Dobrej Nowiny, która ukazuje mu zupełne inne horyzonty znaczeń? Na
ile i w jaki sposób wyobraźnia ikoniczna i rzeczywistość ukazywana za
pomocą dominujących środków przekazu może stać się narzędziem ewangelizacji?
W jaki sposób docierać z Ewangelią życia do człowieka dotkniętego
egoizmem, subiektywizmem, pustką aksjologiczną, indyferentyzmem religijnym, a nawet
obojętnością na własny los? Pogłębiona i kompetentna odpowiedź na powyższe
pytania wymaga rozumienia znaków czasu i wzmacniania czynników nadziei. Tak, jak imperium rzymskie z jego strukturą kulturową
postawiło przed Kościołem starożytnym problem teologiczny i jak pojawienie
się społeczności industrialnej wymagało zmierzenia się z innymi problemami
teologicznymi, tak również pojawienie się społeczeństwa informatycznego wymaga
nowej perspektywy teologicznej, która pozwoli nauce Chrystusa zachować swoją
tożsamość. Trzeba podjąć wyzwanie, jakie płynie ze samoświadomości
współczesnego człowieka oraz z postawy tych, którzy tworzą jego
mentalność. Istotnym elementem tego wyzwania jest zmierzenie się
z problemem środków społecznego przekazu. Także w naszych czasach istnieje szansa na skuteczne
głoszenie słowa Bożego, gdyż człowiek współczesny – zwykle po omacku
i według recept promowanych w mediach – poszukuje transcendencji,
powrotu do sacrum, pogłębienia duchowego i spotkania z osobowym
Bogiem. Tęsknotę za Bogiem wyraża on na nowe sposoby: poprzez doświadczenie, że
dobra tego świata nie mogą zaspokoić wszystkich jego potrzeb i aspiracji,
poprzez powrót do wspólnoty parafialnej i do praktyk religijnych, poprzez
poszukiwanie dziwnych form religijności, poprzez prywatny, ukryty przed innymi
ludźmi kontakt z Bogiem. Z drugiej strony ci, którzy oddalają się od
Boga, rozpaczliwie szukając coraz to nowych rzeczy czy przeżyć oraz
doprowadzając siebie do kryzysu, uzależnień, a nawet samobójstw, również
stają się ważnym znakiem czasów. Odsłaniają bowiem dramat człowieka, który
zagłusza w sobie pragnienie Boga. W tej sytuacji trzeba postawić na
nowo problem komunikacji pastoralnej, czyli problem podstawowych metod, form
i kompetencji w przekazywaniu Ewangelii. Relacja między ewangelizacją a komunikacją ma trzy
podstawowe wymiary, które są ściśle ze sobą powiązane. Wymiar pierwszy to
ewangelizacja za pośrednictwem wszystkich dostępnych nam narzędzi
komunikacyjnych. Oznacza to między innymi dojrzałe korzystanie ze środków
społecznego przekazu w celu głoszenia Ewangelii. Wiąże się z tym
konieczność kodyfikowania przekazu ewangelicznego zgodnie ze strukturą
i językiem typowym dla danej formy komunikacji. Wymiar drugi to
ewangelizacja komunikacji. Chodzi tu o nadanie współczesnym technologiom
komunikacyjnym takiej formy i treści, by były one zgodne z postawą
Chrystusa, z jego stylem życia i komunikowania. Wymiar trzeci to
ewangelizacja w ramach komunikacji. Oznacza to pogłębioną pracę formacyjną
z tymi ludźmi, którzy są specjalistami w komunikacji pastoralnej, aby
ich działania były zgodne z duchem Ewangelii i by stawały się
skutecznym świadectwem wiary. Światowa sieć elektroniczna może stać się ziemską
infrastrukturą w służbie miłości. Dzisiaj znowu znajdujemy się między wieżą
Babel a Zesłaniem Ducha Świętego. Jestem przekonany, że Duch Boży
nieustannie działa i że powiew Pięćdziesiątnicy zwycięży. Jednak, aby stało się to możliwe, trzeba w znacznie
większym niż dotąd stopniu naśladować sposób komunikowania, jakiego uczy nas
Jezus. On potrafił wyrażać trudne prawdy w tak prosty sposób oraz za
pomocą tak różnorodnych form przekazu, że rozumieli go nawet analfabeci.
Jednocześnie zachowywał taką logikę i precyzję komunikacji, że nie mogli
Mu niczego zarzucić uczeni w Piśmie ani faryzeusze. Chrystus tworzył
optymalną przestrzeń do przyjęcia tego, co słuchacz zrozumiał, gdyż komunikował
mu miłość i dodawał nadziei nawet wtedy, gdy treści, które głosił,
stawiały odbiorcy twarde wymagania, szokowały czy wzywały do nawrócenia28. Na koniec jeszcze jedna uwaga. Jeśli chcemy naśladować Chrystusa w Jego sposobach komunikowania i odnoszenia się do słuchacza, to nikogo nie powinniśmy traktować jako wroga. Głosiciel Ewangelii może mieć przeciwników, którzy odnoszą się do niego z wrogością, a nawet nienawiścią. Jednak on sam nie powinien odnosić się do nich w ten sam sposób. Świadek Ewangelii może widzieć w drugim człowieku swego adwersarza, ale nigdy nie powinien traktować go jako wroga. Nawet w obliczu najbardziej agresywnych czy cynicznych słuchaczy mamy do dyspozycji narzędzie ewangelizacji, które polega na tym, by kochać i milczeć. Sommario Postmodernitŕ, mass-media e evangelizzazione Il Vangelo
di Gesů va proclamato a una persona concreta che vive in uno specifico
contesto storico e culturale. Per questo motivo La
postmodernitŕ č contraddistinta da individualismo, soggettivismo, relativismo,
edonismo, come pure da vuoto assiologico e indifferentismo religioso. Di
conseguenza l’uomo postmoderno fugge dalla veritŕ oggettiva su se stesso e vive
„alla periferia” di se stesso. Dispone di mezzi di comunicazione sempre piů
raffinati per trasmettere un contenuto sempre piů banale. In questa situazione l’evangelizzazione deve avvalersi di tutti i moderni mezzi di comunicazione di massa, rispettando i loro linguaggi specifici. Č necessaria inoltre l’evangelizzazione della comunicazione, e cioč lo sforzo di formare le tecnologie e il contenuto della comunicazione in base al modo di comunicare di Gesů stesso. Ci vuole, infine, la piů profonda formazione teologica, spirituale e psicologica delle persone direttamente coinvolte nella proclamazione del Vangelo. Ks. dr Marek Dziewiecki – ur. 1954 r. w Radomiu, doktor psychologii, adiunkt Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, krajowy duszpasterz powołań i wicedyrektor Europejskiego Centrum Powołań, dyrektor telefonu zaufania diecezji radomskiej „Linia Braterskich Serc”, autor publikacji z zakresu psychologii wychowania, psychologii komunikacji międzyludzkiej oraz profilaktyki i terapii uzależnień. Ważniejsze książki: Cielesność, płciowość, seksualność, Kielce 2000, Integralna profilaktyka uzależnień w szkole, Kraków 2003, Komunikacja wychowawcza, Kraków 2004, Miłość pozostaje, Częstochowa 2001, Nowoczesna profilaktyka uzależnień, Kielce, 2000, Osoba i wychowanie, Kraków 2003, Psychologia porozumiewania się, Kielce 2000, Wychowanie w dobie ponowoczesności, Kielce 2002. |
|||||
|
|
|
|||
|
© KST 2004-2005 by WEBmaster |
|